czwartek, 25 września 2014

Ty s**, daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!




Co byście powiedzieli gdyby pierwsze spisane słowa w języku polskim tak właśnie brzmiały?

Ostatnio dzięki Jarosławowi Mikołajewskiemu dowiedziałem się jakie jest jedno z pierwszych znanych zdań w języku „protowłoskim”. W bazylice San Clemente w Rzymie znajduje się fresk z XI w. Widzimy na nim sceny z życia świętego. 

Fresk z XI w. w bazylice San Clemente. Źródło: Wikipedia.

Na jednej z nich poganie-prześladowcy, myśląc, że ciągną Klemensa, przeciągają ciężką kolumnę. Ich zwierzchnik krzyczy do nich: „Fili de le pute, traite!” – co wypadałoby tłumaczyć (uwaga, uwaga, oto debiut języka włoskiego): „ciągnijcie skurwysyny” – lub coś w tych okolicach. 


Jak wieść niesie jest to jeden z najstarszych znanychzapisów protowłoszczyzny (Lingua volgare). Komentarzem do sytuacji na fresku jest łacińska wypowiedź samego świętego: Duritia(m) cordis vestri(s) saxa traere meruistis. Co można przetłumaczyć mniej więcej jako: „Z powodu zatwardziałości waszych serc, ciągnijcie teraz kamień/skałę”.

 Fragment z wyróżnionym cytatem. Źródło: Wikipedia.

Z tego co udało mi się dowiedzieć, to cała scena jest nieprzypadkowa i niepozbawiona poczucia humoru. Poganie mówią w języku uznawanym za gorszy, symbolizujący także ich niższy poziom moralny tj. lingua volgare. Biskup natomiast, jako przedstawiciel chrześcijaństwa i wysokiej kultury, przemawia w języku ludzi, tj. po łacinie. Jak wiadomo to właśnie z lokalnych odmian łaciny: lingua volgare wykształciły się potem romańskie języki nowożytne, w tym język włoski. Dowcip polega na tym, że oto niedoszli oprawcy są przekonani, że mają już świętego, gdy tymczasem mają, dzięki cudownym interwencjom boskim, kawał kamienia. I strasznie się z nim męczą. 

Mikołajewski pisze, że Włosi nie cenzurują tego uroczego zabytku ich kultury. Nie mam jak tego sprawdzić ale ponoć w ich podręcznikach dumnie stoi: „ciągnijcie wy skurwysyny”. Jak myślicie: czy u nas pruderia narodowa nie wprowadziłaby cenzury? Ministerstwo Oświaty przełknęłoby takie dziedzictwo? 

Piszę o tym także dlatego, że chciałem napisać dwa słowa o książce Mikołajewskiego. Chodzi o Rzymską komedię. Jest to zbiór felietonów pisanych dla „Gazety Świątecznej” na portalu Gazeta.pl wydanych przez Agorę (Warszawa 2011) w formie książki, która ma być „dziennikiem przewodnikiem”. 

Jarosław Mikołajewski, Rzymska Komedia, Agora, Warszawa 2011. Źródło: www.culture.pl

Przyznaję, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł na osobisty przewodnik, mówiący o kulturze włoskiej oraz ciekawych i niebanalnych aspektach Rzymu brzmi ciekawie. Kiedy weźmie się pod uwagę to, że autorem jest osoba kompetentna, tłumacz z języka włoskiego, były dyrektor Instytutu Polskiego w Rzymie, pisarz, rzecz staje się jeszcze bardziej intrygująca. We wstępie  Mikołajewskiego przeczytałem, że:

W dobie tanich lotów i śmiesznej archaiczności paszportów trudno dziś pisać o Rzymie z poczuciem, że będziemy źródłem wiedzy jedynej. Nie ma żadnego powodu, by stylem autorskim przetwarzać informację dostępną w przewodnikach Pascala.  

Należałoby się zatem spodziewać osobistego, koneserskiego przewodnika, który naprawdę wprowadza w ciekawostki z włoskiego świata i włoskiej kultury. Brzmi wybornie. Niemniej, tak jak napisałem, sprawa nie jest taka oczywista. Faktycznie niejednokrotnie Mikołajewski pisze o rzeczach naprawdę intrygujących i niestandardowych. Choćby historia od której zacząłem swój wpis. Takiej informacji naprawdę nie ma w przewodnikach. Jego obserwacje i wnioski na temat kultury włoskiej i mentalności Włochów również bywają intrygujące. Ale! No właśnie ale. Zacznijmy od początku. Kompozycję felietonów tworzy Boska komedia Dantego… Mamy więc najpierw dwadzieścia cztery pieśni o wadach lub słabostkach rzymian, potem mamy pieśni z czyśćca a na końcu niebo. Z każdą pieśnią Dantego skojarzono jakąś opowieść o współczesnym mieście.

Co powiecie? 

Ja przez całą lekturę nie mogłem się uwolnić od wrażenia pretensjonalności i arbitralności takiej kompozycji. Jak niby Boska komedia i wędrówki Dantego mają się do piłkarskich pasji rzymian? Paralele, które zarysowuje autor są moim zdaniem naprawdę mało przekonujące. Dlaczego Dante? Dlaczego Boska komedia? Dlatego, że Włoch? Że będzie o wadach i zaletach? Niestety mimo, że w książce można znaleźć wiele naprawdę ciekawych informacji i spostrzeżeń, to nijak nie mogłem przełknąć tego podstawowego pomysłu. Dodatkowo całość jest dość pokaźnych rozmiarów. Czterysta gęsto zapisanych stron musiałoby być naprawdę zajmujących, żeby nadawać się na dziennik-przewodnik, który bierze się ze sobą w podróż. Ja wziąłem i mam mieszane uczucia. Pieśni są nierówne. Niektóre sprawiają wrażenie jakby były pisane, bo trzeba było oddać felieton na czas, podczas gdy inne są naprawdę zajmujące i można się z nich sporo dowiedzieć. Być może zamiast czytać tę książkę „od a do z”, pieśń za pieśnią, lepiej jest na wyrywki szukać sobie ciekawych fragmentów. Być może właśnie o to chodzi, żeby przeglądając całość wybierać te fragmenty, które nas w jakiś sposób zaintrygują.

Na koniec polecam zobaczyć rzeczony kościół San Clemente w Rzymie. Z zewnątrz niepozorny kryje naprawdę interesujące skarby. Dwa kościoły (widoczny z XII w., pod posadzką z VI i IX w.), podziemna kaplica boga Mitry i pozostałości domus romana z III w. wraz z dostępem do wciąż działającego fragmentu antycznej kanalizacji rzymskiej.  Naprawdę warto!
M




Źródło: Wikipedia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz